Realia życia polskiej modelki w JAPONII – Aneta – Podcast Po Japonii 37. Dzisiaj w podcaście zapraszam na rozmowę z Anetą, która jest polską modelką w Tokio! Opowie nam o swojej pracy oraz ile zarabia modelka w Japonii. Jeśli chcecie się nieco dowiedzieć na temat tej branży, to ta rozmowa was zaciekawi! W podcaście mieliśmy
W kolejnych latach pracowała jako modelka, a w 2004 roku powróciła do show-biznesu, biorąc udział w programie TVN "Wyprawa Robinson". Zajęła 3. miejsce. 14/63 Miss Polonia 1984: Magdalena
Sylwia Butor to jedna z najbardziej wziętych polskich modelek. Była twarzą niemal wszystkich dużych polskich marek i robi też zawrotną karierę za granicą. Teraz zdecydowała się na odważne wyznanie - w mediach społecznościowych opowiedziała, co stało się w Japonii.
Polskie pączki w Japonii. W Tokio otwarto pierwszą pączkarnię! Nowa restauracja będzie jednak nie tylko podawać pączki, ale także inne specjały polskiej kuchni. Miałem przyjemność odwiedzić Pączkarnię na imprezie otwarcia i zobaczyć, jak wygląda nowy lokal w Tokio. W Tokio już od wielu lat brakuje polskiej restauracji.
Czytaj też: Polska modelka w Cannes. Suknia pozostawiła niewiele dla wyobraźni Suknia pozostawiła niewiele dla wyobraźni Najczęściej gwiazdy na tę okazję wybierają efektowne, wieczorowe suknie, jednak polska modelka postanowiła zerwać z niepisaną tradycją, co w jej przypadku okazało się prawdziwym strzałem w dziesiątkę.
Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. Malwina Wrotniak2017-02-16 06:00redaktor naczelna 06:00W Azji od małego uczy się dzieci, że jednostka się nie liczy, nie odzywa i nie myśli, ważna jest wspólnota. System kształci zdziecinniałych dorosłych, idealnych do bycia trybikiem w wielkich korporacjach. Będą pracowali rekordowo długo, ale niewielu zrobi karierę - opowiada w rozmowie z mieszkająca w Japonii Polka. Pionierskie technologie i supernowoczesne roboty na miarę XXI wieku - tak kojarzy się nam Japonia. Przyjeżdżający tam Polacy często są zszokowani tym, jak wiele archaicznych reguł rządzi tym społeczeństwem, prowadząc do licznych absurdów. – Japonia ma w Polsce dobrą prasę, dlatego ludzie myślą, że to świetny kraj. I jest świetny, biorąc pod uwagę na przykład zarobki, które są cztery razy wyższe niż na porównywalnych stanowiskach w Polsce – mówi dr Monika Ksieniewicz, w przeszłości zastępca dyrektora w Biurze Pełnomocnika ds. Równego Traktowania przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, dziś wykładowca na Kobe College, gdzie uczy pochodzące z dobrych domów potomkinie samurajów. W rozmowie z cyklu #TamMieszkam opowiada o ciemnych stronach Kraju Kwitnącej Wiśni: kobietach, które po ślubie praktycznie stają się własnością rodziny męża, rynku pracy utrudniającym spektakularne kariery czy systemie senioralnym, który zakazuje sprzeciwiać się starszym. – Pewnie pamięta pani słynne zatajenie informacji przez elektrownię TEPCO po trzęsieniu ziemi w Fukuszimie. Albo aferę w koncernie Mitsubishi z fałszowaniem danych nt. zużycia paliwa. Zawsze wtedy pojawia się pytanie: jak to możliwe w kraju, w którym kult uczciwości jest posunięty do tego stopnia, że w Starbucksie można wyjść do łazienki, zostawiając na stole iPada i nikt go nawet nie tknie?. Japonia to kraj pod wieloma względami "naj". Najważniejszy jest pracodawca (wobec niego ma się wyrzuty sumienia, idąc na urlop), nawet najstarsi nie rezygnują z aktywności zawodowej (w Polsce ludzie w tym wieku od dawna są na emeryturze), co powoduje, że spotkać tu można najdziwniejsze profesje ("tak dziwnych nie widziałam nigdzie indziej na świecie"). Mimo to, podobno nadal oferuje najwyższy w całej Azji komfort życia. fot. / / YAY Foto Malwina Wrotniak-Chałada: Co mówiły pani japońskie studentki po zeszłorocznej wizycie w Polsce? Dr Monika Ksieniewicz: Wrażenia były różne. Rzucało im się w oczy to, że więcej kobiet pracuje, uczestniczy w życiu społecznym i że w ogóle więcej kobiet widać na ulicach. Zauważyły to od razu, nawet nie musiałam im zwracać na to uwagi. Przez cztery dni spały też w prywatnych domach. Obcowanie z polskimi studentkami, które mają ogromne ambicje, jeżdżą na stypendia, a do tego przykładowo robią trzeci program stażowy za granicą było dla nich szokiem. Wydawało im się niepojęte, że będąc jeszcze na studiach, można mieć tak różnorodne doświadczenia. Japoński student z reguły nigdzie nie wyjeżdża, a rodzice wręcz zniechęcają go do podobnej aktywności (CAMPUS Asia to japoński odpowiednik europejskiego Erasmusa). Przed wizytą w Polsce wydawało im się, że to, czego ich uczę, brzmi jak historie z kosmosu, podczas gdy w Europie przekonały się, że taki styl życia może być normą. To dziewczyny, które w przyszłości będą chciały wyjechać za granicę? Publikacje na temat japońskiej emigracji mówią, że ludzie najczęściej nie wytrzymują tamtejszego etosu pracy, mają problemy z samorealizacją, dyskryminacją, obawiają się o przyszłość swoich dzieci. Powiedziałabym, że one mają w życiu zupełnie inne problemy. Jedna z tych studentek, które były ze mną w Polsce, ma dosyć niestandardowe hobby - bierze udział w wyścigach samochodowych, sponsorowały ją nawet wielkie korporacje, w tym Toyota. Obecnie studiuje anglistykę, ale po licencjacie chciałaby pójść na politechnikę w Osace, żeby w przyszłości pracować nad unowocześnianiem samochodów dla kobiet-kierowców. Jej rodzice nie zgodzili się, żeby zmieniała kierunek studiów, ponieważ - jak powiedzieli - kiedy skończy politechnikę, będzie już za stara, żeby wyjść za mąż (a mówimy tutaj o dziewczynie, która ma 20 lat) i że nie będą łożyli na jej dalszą edukację. Dodam, że jest to jedynaczka i dziewczyna z bardzo bogatego domu, ponieważ w Kobe College uczę głównie córki potomków samurajów, czyli tzw. wyższą klasę japońską. Mam też w grupie dziewczynę, która ma chłopaka w Tokio. Dla mnie było naturalne, że szuka pracy w Tokio, tymczasem ona – też jedynaczka – mówi, że absolutnie nie, bo rodzice za nic nie puszczą jej do Tokio. Mówimy więc o 20-latkach, które mają mentalność na poziomie 14-latek w Polsce i które są kompletnie niesamodzielne, bo mają nadopiekuńczych rodziców. Niestety takiego zdziecinnienia uczy ich między innymi japoński system edukacji. Japoński rynek pracy w liczbach1,28 miejsca pracy przypada na 1 kandydata, to najwyższy wskaźnik od 1991 roku (Reuters, godziny dziennie - średnio tak długo śpi w nocy Japończyk (Daily Mail za Sleep Cycle, firm przyznaje, że ich pracownicy mają na koncie ponad 80 nadgodzin miesięcznie; 12% firm mówi o ponad 100 nadgodzinach (The Japan Times, kobiet wykonuje pracę na niepełny etat, 13% mężczyzn (Światowe Forum Ekonomiczne, Raport "Global Gender Gap 2016")70' - w latach siedemdziesiątych pojawiło się słowo określające zjawisko śmierci z przepracowania - karoshi; w 1978 roku odnotowano 13 przypadków (Międzynarodowa Organizacja Pracy, "Case Study: Karoshi: Death from overwork")111. (na 144) miejsce zajmuje Japonia w rankingu krajów "Global Gender Gap" dotyczącym nierówności płci Chyba i tak mają więcej szczęścia niż ich rówieśniczki. Trafiły na prestiżową uczelnię, co potencjalnie daje im szansę na lepszy zawodowy start. Muszę sprostować – prestiżowa szkoła w przypadku Kobe College nie oznacza, że jest to uczelnia z krajowego TOP 10, na poziomie Uniwersytetu Tokijskiego. Ona jest prestiżowa w tym sensie, że jest droga, a dzięki temu gwarantuje zajęcia w małych grupach, czyli również bardziej bezpośredni kontakt studentek z wykładowcami. Jest też prestiżowa jako szkoła tylko dla dziewcząt, czym podtrzymuje wieloletnią tradycję japońską. To swoisty odpowiednik polskiej pensji dla dziewcząt z XIX wieku, która moim zdaniem przetrwała w Japonii do dzisiejszych czasów w zmumifikowanej wersji. Wychowuje się tam drogie dziedziczki, żeby później dobrze je wżenić, ponieważ w Japonii cały czas obowiązuje zwyczaj aranżowanych małżeństw. Takie zamążpójście nie jest co prawda przymusem, tak jak w Chinach czy w Indiach, natomiast rodzice cały czas podsuwają kolejnych kandydatów. W dobrym tonie jest, żeby dziewczyna wcześniej ukończyła dobrą szkołę, jednak zwykle na poziomie nie wyższym niż studia licencjackie. Moim zadaniem jest zmotywować je do poszukiwania pracy i aktywności zawodowej po ukończeniu studiów. fot. / / Archiwum autora Co z tym lepszym startem? Żeby mówić o zawodowym starcie, trzeba by najpierw wyjaśnić, jak w Japonii wygląda rynek pracy. W Polsce absolwent, który kończy studia, stara się o pracę wysyłając CV i chodząc na rozmowy kwalifikacyjne do różnych firm. Tutaj jest inaczej. Na czwartym, piątym roku studiów wielkie koncerny (ostatnio na przykład prywatna japońska linia lotnicza ANA) prowadzą rekrutację wewnątrz college’ów. Dziewczyny, które pomyślnie przejdą kilkuetapowe testy, praktycznie mają zagwarantowane zatrudnienie. Często nawet nie kończą studiów i nie uzyskują dyplomu, bo nie jest im on potrzebny. Będą przecież prawdopodobnie pracowały w tej firmie do końca życia, bo zmienianie pracy nie jest mile widziane na tutejszym rynku. Albo i tak tę pracę porzucą, jak tylko wyjdą za mąż – bycie profesjonalną panią domu to nadal marzenie ok. 20% dziewcząt. Innym torem idzie „kariera” mężczyzn. Zasadą jest, że absolwent nie musi wykonywać pracy zgodnej ze swoim wykształceniem. Japoński system pracy, zarówno w małych, jak i dużych firmach, jest oparty na dwóch pojęciach: ippan shoku (ogólna praca biurowa, tzw. OL, czyli office lady) i sogo shoku (ścieżka menedżerska). Najnowsze dane ministerstwa pracy mówią, że na 80% etatów w ramach tzw. ścieżki menedżerskiej [managerial track] rekrutuje się mężczyzn. Z kolei 60% etatów, w ramach których wykonuje się pracę biurową [clerical work] przypada kobietom. Na stanowiskach typu „office lady” zajmują się one głównie robieniem kawy, kserowaniem dokumentów albo pracą na recepcji. Właśnie do takiej pracy korporacje rekrutują dziewczyny już na uczelniach. Podam przykład jeszcze z czasów, gdy studiowałam w Tokio. Moja koleżanka z Kazachstanu studiowała stary język japoński z XVI wieku. Gdyby ktoś w Polsce wybrał odpowiednik takiego kierunku, pewnie chciałby zostać dziennikarzem, nauczycielem, redaktorem, tłumaczem itp. Proszę wyobrazić sobie moje bezgraniczne zdumienie, kiedy powiedziała mi, że w zasadzie ma już zagwarantowaną pracę… w koncernie Panasonic, a dyplom robi tylko dlatego, że rodzice jej kazali. Pytam jakim cudem w koncernie Panasonic, skoro jest po – można by powiedzieć – filologii japońskiej. A ona opowiada, że na czwartym roku jako dobra studentka została zaproszona przez tę firmę na prowadzone na uczelni testy rekrutacyjne, które zdała. Brnę więc daje i pytam co tam będzie robić: może pracować w dziale tłumaczeń? Odpowiada: Jak to co? Dokładnie to samo, co wszystkie inne kobiety: najpierw pół roku spędzę na recepcji, kolejne pół roku w accounting, a po pół roku powiedzą mi, gdzie mam przejść. W tym miejscu trzeba wyjaśnić, że kariera kobiety w japońskiej korporacji nie jest pięciem się po szczeblach w górę, tylko przesuwaniem się w bok. Kiedy pracownik w innym dziale pójdzie na urlop albo zachoruje, ona wypełnia tę lukę. Kobiety w Japonii nie awansują. Mimo to, wspomniana koleżanka była niezmiernie szczęśliwa z gwarancji dożywotniej pracy u japońskiego pracodawcy. Charakterystyczne jest, że kiedy mężczyźni dostają się do korporacji, to raz na jakiś czas (np. co pół lub półtora roku) zmienia się ich miejsce pracy. Nieustannie się przemieszczają, a nowe lokalizacje są z góry ustalone przez pracodawcę i nie mają na nie żadnego wpływu. Kobiety chętnie decydują się na ścieżkę „office lady” także dlatego, że po urodzeniu dzieci trudniej się im z nimi relokować. W efekcie i tak wiele tutejszych rodzin widuje się raz na rok albo tylko przy okazji ważnych świąt. Małżeństwo w ogóle jest ciekawym konceptem socjologicznym w Japonii... Taki podział na rynku pracy powoduje, że trudno znaleźć się na tej drugiej niż nam pisana ścieżce kariery. W efekcie niewiele kobiet obejmuje wysokie stanowiska. Takie przypadki oczywiście się zdarzają, ale stanowią mały ułamek całości. Ostatnie dane mówią, że kobiety-dyrektorzy wielkich firm w Japonii stanowią zaledwie 2,7%, według OECD w Polsce to 11%. Trzeba też dodać, że każda kobieta, która w Japonii się wybiła, jest „lśniącym diamentem” - ma wszechstronne wykształcenie, włada kilkoma językami, jest przy tym piękna i ładnie ubrana, bo kultura kawaii jest widoczna na każdym kroku, co sprowadza kult wyglądu wręcz do groteski. Jaka jest cena zawodowej wolności? Albo ma się karierę, albo rodzinę. Mam w Japonii wiele koleżanek, które są rozwiedzione, ponieważ mąż uważał, że za dużo pracują i nie chciały jedynie zajmować się domem. Na kursie podyplomowym uczę też panią, która dopiero po odchowaniu i wysłaniu swoich dzieci na studia wzięła się za odświeżenie swojej edukacji, którą przerwała, kiedy wyszła za mąż. fot. Błażej Choroś / / Archiwum autora Bo rodzina to w tym kraju konkretne zobowiązania? W japońskim systemie regułą jest, że po wyjściu za mąż nazwisko kobiety automatycznie zmienia się na nazwisko męża (dopiero od czerwca 2016 r. kobieta po rozwodzie może wrócić do swojego nazwiska bez czekania pół roku). A w momencie przyjęcia nazwiska męża, kobieta praktycznie staje się własnością rodziny męża, więc na przykład na starość zajmuje się nie tylko swoimi rodzicami, ale też rodzicami męża. Z rozmów z moimi studentkami wynika, że wiele z nich nie chce wychodzić za mąż głównie z tego powodu. To, że kobieta jest własnością rodziny męża, to spadek po konfucjanizmie, wedle którego kobieta jest posłuszna najpierw ojcu, kiedy nie ma ojca, to bratu, a gdy wychodzi za mąż, to rodzinie męża. Te, które odnoszą zawodowe sukcesy w Japonii, nie mają mężów ani dzieci, a karierę zaczęły dopiero, kiedy się rozwiodły albo „odchowały” potomków. Bardzo często dyskutujemy o tym z moimi studentkami – one są pokoleniem, które wreszcie może doświadczyć jakiejś realnej zmiany. Trochę w tym temacie już się zmienia. Na przykład w kwietniu 2016 roku rząd wprowadził ustawę, która obowiązuje we wszystkich firmach zatrudniających powyżej 301 pracowników. Mają one obowiązek publikowania danych o zatrudnieniu w podziale na płeć, w tym informowania, ile zarabiają osoby na danych stanowiskach i jak wygląda ich ścieżka kariery oraz jak firma przestrzega prawa o zakazie dyskryminacji na rynku pracy i jak zamierza zwiększyć udział kobiet na stanowiskach menedżerskich. Japończycy mają pracować w piątki do 15:00 Obecny premier Japonii Shinzo Abe, chociaż konserwatywny, to jednak od 2014 roku realizuje politykę, która po japońsku brzmi dosłownie: „pozwolić kobietom w Japonii zalśnić”. Najpierw celem było zwiększenie udziału kobiet w zarządach największych firm. Rząd przyznał jednak, że ten plan się nie powiódł, bo był nierealny do zrealizowania. Zabrano się więc do wprowadzania oddolnych zmian, czyli zapewniania przystępnych cenowo przedszkoli i placówek opieki dla tzw. osób zależnych. Opieka nad dziećmi albo starszymi członkami rodziny to główny powód nie pozwalający kobietom realizować się zawodowo. Ale nie jedyny. W Japonii cały czas funkcjonuje masa przepisów, które w XXI wieku brzmią wręcz niewiarygodnie. Na przykład tzw. [okozukai - wife allowance], czyli zasada, że jeśli żona nie pracuje, mąż otrzymuje z tego tytułu zasiłek. Jeśli ona pójdzie do pracy na pełen etat, on ten zasiłek traci. Z tego względu wiele kobiet nie decyduje się na zatrudnienie, a już na pewno nie na pełen etat, dla kariery. Co więc robią? W związku z tym, że edukacja jest bardzo droga i od lat 90. właściwie niemożliwe, żeby w przeciętnym japońskim domu pracowała tylko jedna osoba, żona szuka tzw. arubaito, czyli pracy na niepełny etat. Zwykle są to prace niewymagające, podobne do obowiązków office lady w przypadku absolwentek studiów, z tą różnicą, że kiedy kobieta na przykład zachoruje, traci tę pracę z dnia na dzień. Czytaj dalej: Tutaj na pierwszym miejscu jest pracodawca Dlatego nie choruje? Zgodnie z zasadami konfucjanizmu, który w Japonii przyjął się w zmodyfikowanej wersji (w Chinach ważniejsza jest rodzina, dopiero potem – pracodawca), tutaj na pierwszym miejscu jest pracodawca, dopiero potem rodzina. Przekłada się to na rynek pracy – kobiety, które zachodzą w ciążę, mają wyrzuty sumienia, że opuszczą zespół, który przecież powinien stać ponad indywidualnymi celami, nie biorą urlopów, które im się należą, nie idą nawet na macierzyński. Znane jest też zjawisko matahara, czyli maternity harassment - dręczenia w pracy kobiet w ciąży, sugerując im, że skoro zaszły w ciążę, powinny opuścić stanowisko pracy. Nie korzysta się też z urlopów ojcowskich, mimo że są dostępne w dość hojnym wymiarze. Ciekawe jest też to, że moje studentki pochodzą z bogatych domów, a mimo to każda, dosłownie każda ma part time job. Tutejszy kult pracy powoduje, że człowiek niepracujący jest wręcz nazywany pasożytem. Ostatnio głośna jest sprawa pracownicy sklepu typu konbini (powiedzmy, że to odpowiednik polskiej Żabki) – dziewczyna wzięła dwa dni chorobowego i za to została zwolniona. Na ile ten kult pracy wtłacza do głów system edukacji? W całej Azji od małego uczy się dzieci, że jednostka się nie liczy, nie odzywa i nie myśli, ważna jest natomiast wspólnota. Jedno z moich najbardziej koszmarnych doświadczeń z nauczania tutaj to zachęcenie dziewczyn, żeby na zajęciach same z siebie wypowiadały się w swoim imieniu. Inaczej niż w Polsce, tutejszy system edukacji praktycznie nie przewiduje na zajęciach dyskusji, wyrażania własnych opinii albo uczestnictwa w kreatywnych projektach grupowych. Kiedy wprowadzałam tu podobne metody, studentki początkowo w ogóle nie wiedziały o co mi chodzi. Pytanie kierowane do całej grupy powodowało, że nie odzywał się nikt. Denerwowałam się, że może mówię za szybko albo że nie zrozumiały mojego angielskiego. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że doskonale rozumieją, tylko muszę wskazać palcem konkretną osobę do odpowiedzi - i wtedy ona odpowie. W Japonii nikt się nie odzywa dopóki ktoś wyższy rangą nie powie, że można się odezwać. Podam przykład: kiedy byłam w Japonii jeszcze jako zastępca dyrektora w Kancelarii Premiera, spotkałam się ze swoim odpowiednikiem w analogicznej komórce. Tamta dziewczyna była absolwentką London School of Economics, czyli jednej z najlepszych uczelni na świecie, do tego świetnie mówiła po angielsku, realizowała się zawodowo. Mimo to poprosiła mnie, żebym przekazała treść naszej rozmowy jej japońskiej minister. Ona sama nie mogłaby tego zrobić, ponieważ minister by jej nie wysłuchała. Mogła co najwyżej przekazać wszystko swojemu dyrektorowi, który przekazałby to ministerialnemu doradcy, który - jeśli uznałby to za słuszne – przekazał informacje pani minister. W tym kraju nie ma opcji, żeby zastępca dyrektora rozmawiał z ministrem jak równy z równym. Japończyków ubywa w zastraszającym tempie W Japonii kiedy jest się kimś, to jest się kimś, a kiedy jest się nikim, to jest się nikim. Gdy przyjechałam tu na stypendium rządowe, prawie bito przede mną pokłony – w Japonii urzędnik to jest ktoś, tak samo jak profesor akademicki – w przeciwieństwie do Polski, gdzie te zawody niekoniecznie cieszą się aż takim uznaniem. Mimo że mam blond włosy i wyglądam dość młodo, nawet nie musiałam dawać nikomu swojej wizytówki, ponieważ zawsze ktoś przedstawiał mnie innym. Tutaj do tej pory ludzie nie wiedzą, jak się zachować, dopóki nie wymienią się wizytówkami. Japończyk czuje się nieswojo, gdy nie wie kto jest kim w hierarchii, kto pierwszy powinien zabrać głos itd. I co tu zrobić? Korea Pd i Japonia jako najgorsze miejsca pracy dla kobiet :( przez @TheEconomist — DalekowschodnieKNUJ (@DKN__UJ) 13 kwietnia 2016 Zasada, że ktoś niższy rangą właściwie nie ma prawa odezwać się do osoby starszej obowiązuje zarówno w rządzie, jak i w firmach prywatnych. Mam koleżanki, które są w pracy molestowane przez przełożonego i mimo że oficjalnie takie zachowanie jest zakazane, one nie mogą tego nawet nikomu zgłosić, bo zaraz stracą twarz i pracę. Nikt niższy rangą po prostu nie może powiedzieć osobie wyższej rangą, że coś jest źle albo nie działa. Ta reguła powoduje też, że ludzie ze strachu przed osobami wyższymi rangą na przykład fałszują dane. Tego rodzaju doniesienia z Japonii raz na jakiś czas obiegają świat. Zresztą pewnie pamięta pani słynne zatajenie informacji przez elektrownię TEPCO po trzęsieniu ziemi w Fukuszimie. Albo aferę w koncernie Mitsubishi z fałszowaniem danych nt. zużycia paliwa. I zawsze wtedy pojawia się pytanie: jak to możliwe w kraju, w którym kult uczciwości jest posunięty do tego stopnia, że w Starbucksie można wyjść do łazienki, zostawiając na stole iPada i nikt go nawet nie tknie? Albo gdzie znaleziony na ulicy bilet odsyła się do właściciela mieszkającego 600 km dalej. To zaskoczenie pewnie wynika z tego, że doniesienia prasowe na temat Japonii w polskich mediach utrwaliły pewien wizerunek tego kraju. Pisuje się na przykład o śmierciach z przepracowania... fot. / / YAY Foto Już ustaliłyśmy, że nie bez powodu. A mimo to, niektórzy chętnie zainwestowaliby w karierę w Japonii. Kariera to zdecydowanie słowo na wyrost, gdy mowa o Japonii. Znam wielu Polaków, którzy tutaj pracują i na pewno nie są to osoby robiące karierę w naszym rozumieniu. Z tego powodu jedna z moich polskich koleżanek właśnie myśli o założeniu działalności gospodarczej, a druga o podjęciu pracy w Chinach lub powrocie do Polski. Przyjeżdżając tutaj, człowiek po prostu musi być świadomy, że jest tylko trybikiem w maszynie. Ja pracuję na uczelni. Pierwsze skojarzenia? Wolność, akademicka autonomia, można robić co się chce itd. To prawda – mogę robić co chcę, ale tylko w ramach zajęć. Natomiast poza nimi życie akademickie jest obwarowane koszmarną biurokracją i mówię to świadomie, mając na koncie 10 lat pracy w sektorze publicznym w Polsce, gdzie też zawsze narzekałam. Czasami jedna pieczątka zależy od pięciu osób i wszystko musi być zrobione dokładnie tak, jak napisano i nie ma mowy, żeby stało się inaczej. Japonia, ta nowoczesna. Z tego powodu, że Japonia ma w Polsce dobrą prasę i często mówi się o niej w kontekście technologicznych ciekawostek, ludzie myślą, że to świetny kraj. I jest świetny, biorąc pod uwagę na przykład zarobki, które są cztery razy wyższe niż na porównywalnych stanowiskach w Polsce. Aspekt finansowy to chyba największa zachęta, dla której ktoś mógłby szukać pracy w Japonii. There is even a word in Japan for death from overwork: karoshi. — Foreign Affairs (@ForeignAffairs) 16 października 2016 Analizując znane mi historie Polaków w Japonii, dostrzegam dwa główne powody emigracji do tego kraju. Pierwszy to wyjazdy za lub z rodziną. Z reguły dotyczą kobiet, które realizowały się w Polsce, ale przeniosły się tutaj z powodu męża i próbują być dalej aktywne zawodowo. Jest to bardzo trudne, wielokrotnie są sfrustrowane, ale niektórym się to udaje. Znam na przykład Polkę, która prowadzi w Japonii własną szkołę tańca. Niesamowite, ponieważ w Japonii mało którą szkołę tańca prowadzi kobieta, a co dopiero pochodząca z innego kraju. Japonia – kraj porządku i chaosu Druga duża grupa przyjeżdżających to osoby pracujące w tak wąskiej specjalizacji, że są rekrutowane przez Japończyków – zwykle w IT, geologii, przy rozwiązaniach nuklearnych, najczęściej po prostu w B+R. Jeżeli jakiś Polak prowadzi w Japonii badania, to prawdopodobnie jest to naprawdę wysoka półka. Dla niego to zawodowy awans i atrakcyjna szansa na samorealizację, bo w Polsce, a często i w Europie nie mamy nawet dostępu do tak zaawansowanych technologii. W ten sposób dostałam też pracę ja. Jeszcze studiując w Tokio, występowałam na wielu konferencjach poświęconych kwestii równouprawnienia. Kiedy w 2014 roku premier ogłosił politykę „Let women to shine”, po pierwsze mało kto rozumiał co ona w praktyce znaczy, a po drugie nie wiedziano, jak się do tego zabrać. Wtedy zaproponowano mi pracę na uczelni. Potraktowałam to jako przygodę, ale po roku wiem, że absolutnie nie jest to praca na mój temperament i że nie nadaję do tego, żeby być trybikiem w całym systemie. fot. / / Archiwum autora Mówi pani o szansie na przygodę. Co jeszcze trzeba by zapisać Japonii w bilansie po stronie „Ma”? Wyjątkowy komfort życia. Dużo podróżuję po Azji i z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że jest Azja i jest odizolowana od niej Japonia. Pociągi naprawdę się nie spóźniają, jest naprawdę czysto. Dzięki temu żyje się przyjemnie. Jedzenie jest pyszne, nikt nie oszukuje na składnikach i drinkach, nawet podczas happy hours. Wszędzie jest się bardzo miło i przyjaźnie obsłużonym, bo Japonia jest krajem bardzo egalitarnym - każdy wygląda tak samo, ubiera się i czesze tak samo, więc nigdy nie wiadomo, czy ktoś jest bogaty, czy nie. W Polsce dużo narzekamy, chociażby że wykonawcy usług są nierzetelni – na przykład widzę na Facebooku znajomych nieustannie walczących z kurierami. Tutaj wszystko jest zrobione na czas, perfekcyjnie zorganizowane i ma swoje logiczne uzasadnienie. Przez to, że Japonia jest jednym z dziesięciu najbardziej zaludnionych krajów na świecie, rynek usług rozwinął się do takiego stopnia, o jakim nam się w Polsce nawet nie marzyło. To zresztą prowadzi do kuriozalnych sytuacji. Mimo że ciągle słyszymy, jak naród japoński buduje coraz inteligentniejsze roboty albo unowocześnia bezobsługowe recepcje hotelowe, to na każdym kroku można spotkać wiele osób wykonujących proste czynności. Jedna osoba otwiera drzwi i wita ludzi wchodzących do biurowca, inne są zatrudnione, żeby wskazywać drogę do parkingu albo sposób przejścia przez ulicę, gdy w okolicy prowadzone są prace drogowe. Takich dziwnych profesji jak tu nie widziałam nigdzie indziej na świecie. To minimalizuje poziom bezrobocia, chociaż wiele z tych prac z racjonalnego punktu widzenia jest bez sensu. Fenomenem jest też to, że 1/3 osób pracujących w Japonii ma więcej niż 65 lat. I widać to szczególnie we wspomnianym sektorze usług – kiedy idę zjeść na mieście czy do sklepu po zakupy, to wszędzie widać starszych ludzi i to w wieku, w jakim w Polsce już od dawna jest się na emeryturze. Tutejszy kult pracy powoduje, że senior pracuje choćby na 1/10 etatu, żeby czuć się potrzebnym. Ma to swoje dobre i złe strony – politycy w Japonii mają przeciętnie 60-70 lat. To kraj starych mężczyzn, którzy mocno trzymają władzę i dopóki tak będzie, niewiele się tu zmieni. A co powinno? Mówiłyśmy dużo o kobietach, ale moim zdaniem system społeczny w Japonii jest opresyjny dla obydwu płci. Bo kiedy pomyślę o młodych chłopcach wychowywanych pod silną presją, wiedzących, że będą pracowali w systemie senioralnym, gdzie starsza osoba zawsze ma rację i że mimo to zawsze będą jedynym żywicielem rodziny, to im też nie ma czego zazdrościć. Z drugiej strony w Japonii jest duże przyzwolenie na to, że mężczyzna ma kochankę. W japońskim społeczeństwie seks po ślubie służy głównie do prokreacji, kwitnie natomiast nielegalna prostytucja i liczne nieformalne związki na boku. Fenomenem jest też adopcja dorosłych osób. Jeżeli w rodzinie nie ma potomka męskiego, to żeby mógł dziedziczyć majątek, adoptuje się na przykład kuzyna. To wszystko wydaje się nie do pomyślenia w kraju, który wyrósł na symbol nowoczesności. W XXI wieku dziwią też zresztą całkiem prozaiczne kwestie, jak chociażby przestarzały system bankowy, który powoduje, że w wielu miejscach – w tym w jednej z najpopularniejszych sieci sklepów - nie da się zapłacić kartą płatniczą. Polakom przyjeżdżającym do Japonii naprawdę trudno to wytłumaczyć. Rozmawiała Malwina Wrotniak-Chałada Źródło:
Kończy się powoli produkcja fiata 126p, czyli popularnego "malucha". W salonach sprzedaży dealerów Fiata Auto Poland będzie można go kupić już tylko do wyczerpania zapasów. I choć z roku na rok zmniejszała się sprzedaż tego najtańszego na polskim rynku samochodu, wciąż chętnie był kupowany. Okazuje się zresztą, że nie tylko przez Polaków...Jacek Jurecki Według zapewnień przedstawicieli Fiata 126p, produkowany był w ostatnich latach tylko na polski rynek. Jednak wyrób fabryki w Bielsku-Białej trafia także aż do dalekiej Japonii. Importerem fiatów 126p do Kraju Kwitnącej Wiśni jest firma GIAcars z Nagano. Jej właściciel wypatrzył "malucha" będąc ponad rok temu w Krakowie na wycieczce. Zauroczony tym samochodem oraz faktem, że jest nadal seryjnie produkowany trafił na ul. Ofiar Dąbia do salonu sprzedaży Polinar SA. To tam zamówił pierwszą partię "maluchów", które via Hamburg popłynęły do Japonii. W Nagano (na zdjęciu przed stadionem olimpijskim) nasz poczciwy "maluch" zrobił sensację. Pisała o nim tamtejsza prasa, a specjalistyczny ośrodek badawczy... rozebrał go na części pierwsze. I choć japońscy inżynierowie potwierdzili, że 126p to auto przestarzałe technicznie, zdumieni byli precyzją jego montażu. Dali zresztą temu wyraz w publikacjach prasowych. No i zaczęła się japońska moda na "malucha"... Pierwsze fiaty 126p zakupione w Polinarze SA trafiły do japońskich kolekcjonerów. Kiedy jednak okazało się, że pojazd nie jest taki zły, znakomicie radzi sobie w ruchu miejskim, a przede wszystkim zajmuje mało miejsca przy parkowaniu - co jest bardzo istotne w Japonii - przedstawiciel GIAcars złożył w Krakowie kolejne zamówienie. Jak do tej pory było już ich kilka, do Japonii trafiło ponad 40 "maluchów", a strona japońska zapowiada kolejne zakupy. Niestety, zaniechanie produkcji "126" zakończy zapewne współpracę GIAcars i Polinaru SA. Chyba że do Japonii wysyłane będą zamiast "maluchów" seicenta. Jak nam powiedział Andrzej Brzozowski z Polinaru SA, Japończycy są zainteresowani także i tym autem.
Solidna dawka wiedzy o Japonii i relacjach polsko-japońskich czeka na warszawiaków, którzy w dniach 3-5 listopada zajrzą do BUW przy ul. Dobrej 56/66. Wykłady, panele dyskusyjne, prezentacje filmów, spektakle, wystawy, a nawet pokaz szermierki i tańców japońskich - władze uczelni zapewniają, że organizowane już po raz trzeci Dni Japonii na Uniwersytecie Warszawskim nie zawiodą To jedna z nielicznych szans, aby choć przez chwilę poczuć autentyczną kulturę japońską - mówi Konrad Świtała, malarz z grupy artystycznej "Ścieżka", której prace wzorowane na sztuce japońskiej też pojawią w przygotowana przez Wydział Orientalistyczny UW jest częścią obchodów 90. rocznicy nawiązania stosunków dyplomatycznych między Polską i Japonią (1919-2009). Otworzy ją wspólna konferencja władz Uniwersytetu i ambasadora Japonii w Polsce Kusumoto ofertyMateriały promocyjne partnera
Chcesz spróbować swoich sił w modelingu, ale nie wiesz, od czego zacząć? Czas pomyśleć o wyborze odpowiedniej agencji, która pokieruje ścieżką twojej kariery. Warto powierzyć swoją karierę firmie, która zapewni profesjonalizm i wsparcie. Przedstawiamy polskie agencje z najwyższej półki, to z nich wywodzą się modelki i modele, którzy osiągnęli sukces! MODEL PLUS, Warszawa Agencja istnieje od 1995 roku dzięki Dariuszowi Kumosie. Model Plus przez ponad 20 lat działalności wypromowało topowe nazwiska w branży Magdalenę Frąckowiak, która w 2010 roku zajęła 13. miejsce w rankingu światowych modelek, Małgorzatę Belę, która jako ikona pojawiła się obok Anji Rubik na pierwszej okładce polskiej edycji Vogue’a czy Olę Rudnicką ze spektakularnym debiutem u Prady, Miu Miu i Louis Vuitton. Inne modelki robiące zawrotną karierę to chociażby Ola Kowal, Mila Rowyszyn, Cleo Ćwiek, Ewa Władymiruk, Maria Dębicka, Maddie Kulicka, Magdalena Jasek i Daga Ziober. UNCOVER MODELS, Warszawa Uncover istnieje od 2007 roku dzięki Agnieszce Gałeckiej i modelce Małgorzacie Rusinkiewicz. Swoje skrzydła rozwijają tam Adam Boguta z Top Model, Yo Kłosowska czy wyróżniona przez Elle tytułem Modelki Roku 2017 Michelle Gutknecht. Podopieczni agencji mogą się pochwalić kontraktami ze światowymi agencjami z Paryża, Mediolanu, Hongkongu, Nowego Jorku, Istambułu, Bangkoku, Berlina i Londynu. Prócz pozowania do zdjęć chodzą na wybiegach Fashion Week w Paryżu, Mediolanie, Berlinie i Londynie. W Polsce modelki i modele Uncover pracują dla takich firm jak Zień, Bohoboco, La Mania, Kupisz, Joanna Klimas, Simple, Łukasz Jemioł czy Teresa Rosati. SELECTIVE, Warszawa Zostało założone przez Mateusz Rogenbuka. Agencja funkcjonuje na polskim rynku od 2019 roku, a jej podopieczne i podopieczni stają się coraz bardziej rozpoznawalni w świecie mody. Filozofia Selective opiera się na wysoce spersonalizowanym zarządzaniu zarówno lokalnymi, jak i międzynarodowymi karierami, dlatego właśnie, reprezentuje talenty różnych narodowości. Międzynarodowe okładki Vogue, Elle czy VanityFair, kampanie dla marek takich jak Dolce&Gabanna, MaxMara, Miu Miu Tous to codzienność podopiecznych Selective. We wrześniowym Vogue Polska mogliśmy oglądać Maję Zimnoch, a Milenę Zuchowicz, Agatę Kuleszę i Alenę Yarysh, jak i wiele innych wyjątkowych modelek, można było zobaczyć na pokazach FW2021! D’VISION, Warszawa Założona w 1995 roku przez Lucynę Szymańską, stanowi jedną z najbardziej znanych agencji modelingowych w Polsce. To właśnie w D’Vision swoje pierwsze kroki stawiała ikona modelek – Anja Rubik. Przez 20 lat kariery Anja pojawiła się na okładkach magazynów Vogue, Elle, Harper’s Bazaar, Glamour i uczestniczyła w kampaniach największych światowych marek, chociażby Valentino, Versace, Dior, Emporio Armani, Dolce&Gabanna, Gucci, Chanel i wielu innych. Inne świetne modelki, które reprezentuje D’Vision to Kasia Jujeczka, Zuzanna i Julia Bijoch, Jac, Kasia Struss, Ewa Witkowska, Dominika Robak czy model Mateusz Wiencek. AS MANAGEMENT, Kraków/Warszawa Agencja założona w 2012 roku przez Artura Siwca, ma swoje oddziały w Krakowie i w Warszawie. Reprezentuje modeli i modelów, Adriannę Daniel, Maksa Behra, Dominika Sadocha czy finalistów programu Top Model, Darię Zhalinę i Jakoba Kosela. Niekwestionowaną gwiazdą AS Management jest Julia Banaś, odkryta przez scouta agencji na szkolnym korytarzu. Modelka zaczęła karierę z przytupem: jej pierwsza sesja zdjęciowa odbyła się dla magazynu Interview, a pierwszą kampanię realizowała dla Gucci. Julia została wyróżniona jako Największy Talent Glamour 2015 oraz Modelka Roku 2016 Elle. REBEL MODELS, Warszawa Rebel Models funkcjonuje od 2004 roku za sprawą byłej modelki, Moniki Smolicz. Swoją karierę w agencji rozwinęła Marta Dyks, obecnie jedna z najbardziej rozchwytywanych polskich modelek. Jej zdjęcia ukazały się w wielu edycjach Vogue’a oraz w Elle. Dixie (pseudonim Marty) chodzi po wybiegach najważniejszych domów mody: Dior, Louis Vuitton, Burberry, Dolce & Gabbana i bierze udział w kampaniach marek takich jak YSL, Giorgio Armani, Max Mara, Calvin Klein, Erdem, Vera Wang, Zara, czy H&M. Rebel Models reprezentuje także znane modelki Nadię Wójcik, Monikę Partykę, Kasię Lehmann oraz modeli Adriana Włodarskiego, Macieja Myszkowskiego, Borysa Starosza czy Macieja Zielińskiego. GAGA MODELS, Poznań Gaga Models to jedna z najstarszych polskich agencji, powołana do życia w 1996 roku przez Katarzynę Sawicką. Współpracuje z największymi zagranicznymi agencjami: IMG, Next, Elite i Woman. Gaga wypromowało Monikę Jac Jagaciak, jedną z najbardziej rozchwytywanych polskich modelek, która znalazła się w rankingu 50 top modelek na portalu Jac kilkakrotnie wystąpiła w pokazie Victoria’s Secret, a w 2015 jako pierwsza Polka dołączyła do grona Aniołków. Pracowała dla największych marek: Hermes, Calvin Klein, Chanel, Marc Jacobs, Valentino. Wśród innych świetnie rokujących modelek i modeli w agencji znajdują się, chociażby Hania Koczewska, Julia Borawska czy Paula Bułczyńska. UNITED FOR MODELS, Warszawa Agencja utworzona w 2010 roku przez Justynę Krysiak i Ewę Pawlonkę – Olszewską. W ostatnich latach United for Models wypromowało wiele znanych nazwisk: Adriannę Kościelną, Kasię Łysikowską czy Oliwię Wędzichę. Podopieczni agencji podbijają wybiegi na Fashion Weekach w Mediolanie i Lizbonie, a ich zdjęcia pojawiają się w kampaniach polskich (np. Weronika Kulas dla Kas Kryst) i zagranicznych oraz w najbardziej prestiżowych magazynach, jak Vogue, L’Officiel, Elle czy Marie Claire. SPECTO MODELS, Warszawa Stosunkowo jeszcze młode, ale szybko rozwijające się Specto Models, zostało założone w 2012 roku przez Tadeusza Matulę. To agencja, która ma dryg to odkrywania nowych twarzy o charyzmatycznych osobowościach. Dobrze rokujące modelki to Julia Śmigielska, Natalia Karabasz, Caro Niemiec, Krysia Ziółek, a także prężnie rozwijająca się Ania Augustynowicz, która ma na swoim koncie sesje zdjęciowe dla polskich marek: Local Heroes, Lana Nguyen czy Kas Kryst, a także ogólnopolską kampanię Reebok. Xmanagement, Warszawa To kolejna młodziutka, ale i prężnie rozwijająca się warszawska agencja modelek i modeli. Założona w 2020 roku przez Kamila Abramowicza i Bonię Puślecką. Dla właścicieli agencji, kluczowe jest indywidualne podejście do każdego z podopiecznych i umożliwienie im, jak najszerszej ścieżki rozwoju. Xmanagement, zarządzany przez zespół kreatywnych i doświadczonych osób, ma już na swoim koncie współprace z największymi markami, jak na przykład Givenchy, Versace czy L’Oreal, a także z rozpoznawalnymi na całym świecie czasopismami – Vogue, Elle Beauty oraz Harper’s Bazaar. Wśród modelek znajdziemy Paulinę Frankowską, Aleksandrę Kursę, Klaudię Łuczak, Magdalenę Mayer i Paulinę Panas. Natomiast jeśli chodzi o modeli, męską część agencji, reprezentują między innymi Ivan Bubalo, Szymon Tuż, Izaak Godson i Mariusz Jakubowski. Pinokio, Warszawa To młoda agencja w stylu Tomorrow is another day, założona przez Wojciecha Tubaja w 2019 roku. Absolwent Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu i Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, z miłości do mody, oprócz założenia autorskiej marki Pinokio Gang, stworzył również agencję skupiającą nietuzinkowych modeli i modelki. Sam założyciel podkreśla istotę bycia naturalnym, prawdziwym i szczerym i tacy też są podopieczni agencji. Modeli i modelki możemy zobaczyć w kampaniach dla takich marek jak Adidas, Big Star czy Reserved, a także w międzynarodowych edycjach Vogue. Anger Models, Wrocław Założona przez Jen Sherodsky, wrocławska agencja podbija polski, jak i międzynarodowy rynek mody. Jen, która jest jednocześnie producentką i fotografką, wielokrotnie nagradzaną na arenie międzynarodowej, ponad wszystko ceni sobie indywidualne podejście do każdej z modelek. Anna Pietrzyk, międzynarodowa bookerka w Anger, działa w branży modelingowej już od prawie 18 lat! To dzięki ich zaangażowaniu, możemy zobaczyć modelki we współpracy z Vogue, Answear, Schwarzkopf, L’Officiel oraz Marie Claire. Iście słowiańskiej urody Anna Gajzler, Ewelina Rojecka, Mariya Melnyk czy Natella Kov, to tylko część podopiecznych, które z pewnością zwojują świat modelingu. PANDA MODELS, Warszawa To jedyna jak dotąd agencja reprezentująca wyłącznie męskich modeli. Panda Models zaczęła swoją działalność w 2010 roku, właścicielem jest Łukasz Stępień. Zawrotną karierę zrobił w niej Greg Nawrat – znajdujący się na liście 50 najlepszych modeli według portalu i gwiazda kampanii Gucci, Anatol Modzelewski, okrzyknięty przez jedną z najbardziej interesujących twarzy, a także debiutujący Damian Gałkowski. Agencja założona w 2015 roku przez Annę Rózg, skupia modelki różnych narodowości. W ostatnim czasie, podopieczne Milk wystąpiły na FW 2021 dla takich domów mody jak Giorgio Armani, Richard Quinn czy 16Arlington. Agencja posiada w swoim portfolio także współpracę z Modivo, Cropp, House, Sinsay, a także ze wszystkim doskonale znanym – magzynem Vogue. Weronika Spyrka, Gabriela Zduniak, Victoria Forrest i Aruzhan Stzh to tylko niektóre z niesamowicie utalentowanych dziewczyn. Portolio męskich modeli jest nieco mniejsze, a ich szeregi zasila między innymi Maciej Hawranek. NEVA MODELS, Warszawa To istniejąca od 2014 roku agencja, założona przez Iwonę Kubiczak. W gronie jej podopiecznych znajdują się takie nazwiska jak Kasia Oskard – ulubienica Gucci, Natalia Uliasz, która pojawiła się na okładce portugalskiego wydania Vogue’a, Kasia Smolińska, uczestniczka pierwszej polskiej edycji Top Model, rozbudowująca swoje portfolio w Tokio i Mediolanie czy szybko rozwijająca się Renata Kurczab. Na uwagę zasługuje także męska część reprezentantów agencji – będący w czołówce światowych modeli Adam Kaszewski, Eryk Michniewicz czy Remek Jezek. AVANT MANAGEMENT, Warszawa Avant Models jest oficjalnym partnerem programu Top Model i jedną z największych agencji modelingowych w Polsce. Powstała w 2005 roku, założona przez Małgorzatę Leitner. Ich gwiazdą jest Kasia Struss, ikona modelingu, która rozpoczęła współpracę z agencją w wieku 16 lat i już po kilku miesiącach szła w pokazach Miu Miu i Louis Vuitton podczas paryskiego tygodnia mody. Dotychczas pojawiła się aż 15 razy na okładkach magazynu Vogue! Wśród modelek znajdują się też Anna Jagodzińska, Karolina Pisarek, Magdalena Mielcarz, Sandra Kubicka czy model Patryk Grudowicz. Agencja oferuje także warsztaty dla dziewcząt, chcących zostać modelkami, na których odbywają się zajęcia z pozowania czy chodzenia po wybiegu. MANGO MODELS, Warszawa Agencja MANGO Models została założona w 2000 roku przez Monikę Sowińską. Modelki pracujące pod szyldem MANGO odnoszą sukcesy w Polsce, a co ciekawe, to rynek światowy jest tym, na którym agencja ma największe osiągniecia. Do absolutnie topowych twarzy agencji należą Paula Gałecka, Agata Wojtasik, Natalia Kamińska, Eliza Ryszewska. Agencja odkryła także Dominikę Kokoszkę oraz Mag Cysewską, która krótko po debiucie, poszła w pokazie YSL. MANGO reprezentuje także Anetę Pająk, ulubienicę domu mody Gucci, która chodziła w pokazach Dior, Ellie Saab, Giorgio Armani, Etam, Antony Vacarello czy DKNY. Aneta znalazła się na liście 50 najlepszych modelek świata według portalu Autor: Anna Ciesielska / insta:
Gol24MŚ 2022Nowa polska miss…red 28 czerwca 2018, 15:11 W ostatnim meczu na mundialu, którym przeciwnikiem Polaków będzie Japonia, biało-czerwonych wspierać będzie z trybun modelka Agnieszka Boryń. Ma szansę zostać nową miss mundialu? Oceńcie sami! Bartek Syta / Polska PressW ostatnim meczu na mundialu, którym przeciwnikiem Polaków będzie Japonia, biało-czerwonych wspierać będzie z trybun modelka Agnieszka Boryń. Ma szansę zostać nową miss mundialu? Oceńcie sami!FACEBOOKDołącz do nas na Facebooku!Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!Polub nas na Facebooku!KONTAKTKontakt z redakcjąByłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?Napisz do nas! aga borynkibice japoniakibice polskapolska japonia kibice Komentarze Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż kontoNie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.Podaj powód zgłoszeniaSpamWulgaryzmyRażąca zawartośćPropagowanie nienawiściFałszywa informacjaNieautoryzowana reklamaInny powód Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
polska modelka w japonii